Te zjawisko zrobiło w internecie międzynarodową karierę, kiedy wszyscy będąc w nieważne jakim miejscu kładli się na podłogę i twarzą do ziemi z rękoma wzdłuż ciała i udawali deske Jakie głupie rzeczy możesz zrobić w życiu? Żyjąc i chodząc po świecie można zrobić wiele głupich rzeczy. Na ten przykład ktoś z was mógłby, tak dla przykładu oczywiście, stać się posiadaczem Forda Focusa z silnikiem 1.0, co jest seksowne… jak Ford Focus, silnik 1.0 i rzekomo odpadający nos króla popu. W przypadku oszustwa na Vinted i OLX dochodzi do kontaktu zdalnego ofiary z oszustem w związku z faktycznie istniejącym ogłoszeniem o sprzedaży rzeczy. Ofiarą w tym przypadku jest sprzedający, a kupujący, za którego podaje się oszust przesyła swojej ofierze linki przekierowujące do fałszywych stron internetowych. Gdy pandemia COVID ogarnęła w marcu 2020 r., Brady Sluder z Ohio pojechał do Miami na przerwę wiosenną, pomimo pilnych wezwań do pozostania w domu i zachowania dystansu społecznego. Dlaczego w święta częściej robimy głupie rzeczy - InnerSelf.com Raport 15 najpopularniejszych słów młodzieżowych w internecie w 2021 roku. Organizatorzy: Nadwyraz.com, Polszczyzna.pl Autorzy: Maciej Piotrowski, Krzysztof Kacprzykowski Kontakt: [email protected], [email protected] Redakcja: Marika Naskręt, Tomasz Nowaczyk, Małgorzata Lach, Gabriela Lisowska Projekt graficzny: Mateusz Olech E-commerce w 2016 roku zanotowało 22-procentowy wzrost, a na Polskim rynku działa 23 tysiące sklepów internetowych. E-kupujący to zazwyczaj osoby do 34. roku życia, mieszkańcy miast, którzy deklarują dobrą sytuację materialną. Na zakupy online decydują się przynajmniej raz w miesiącu, a co dziesiąty internauta nawet raz w tygodniu. ️ Koniecznie zasbuskrybuj mój główny kanał https://bit.ly/kanałnaYouTube🤝 PROGRAMY I JADŁOSPISY https://ebooki.szmexy.pl/🥰 INSTAGRAM https://www.in Głupie rzeczy Lyrics. [Zwrotka 1: Bonson] Piętnaście lat mam, nie istnieje Face, czy GlamRap. Seks w gimnazjach, na głośnikach był Eis i "Skandal". Wtedy wiesz gimnazja, to nie były te Mamy obsesję na punkcie akumulacji. A my sami tak naprawdę nie wiemy, na co zbieramy pieniądze. Ale ostatnio moja babcia powiedziała mi jedną mądrą rzecz, po czym ponownie przemyślałem swoje podejście do pieniędzy i wydatków. Babcia poradziła mi, żebym wydawał pieniądze na głupie rzeczy. To głupie, ale używam go do czyszczenia monitora. To sprawia, że rzeczy na ekranie stają się oczywiste. :) Używam go również do walidacji zwykłego odwzorowania kolorów na różnych monitorach, ale pojawia się to rzadko i nie szukam profesjonalnej korekcji kolorów. PFC9mv. Kategoria: Nowożytność Data publikacji: Autor: Przy tekście pracowali także: Anna Winkler (redaktor) Agnieszka Wolnicka (fotoedytor) Wszechogarniająca dewocja i fanatyzm religijny. Idiotyczne wierszyki. Przywiązanie do przestarzałych teorii i... fizyka tłustości. Czy uczniowie w szkołach "oświeceniowych" uczyli się w ogóle czegokolwiek wartościowego? XVIII wiek to w dziejach Rzeczypospolitej okres głębokiej zapaści nie tylko politycznej, gospodarczej i społecznej, ale także edukacyjnej. Wojny zrujnowały i zniszczyły kraj. Szlachta, osiągnąwszy dominującą pozycję, nie przejawiała chęci kształcenia się ponad to, co było przyjęte. Wynędzniałe miasta nie były w stanie stworzyć jakichkolwiek ośrodków ruchu umysłowego. Nic dziwnego, że głęboki kryzys ogarnął także polskie szkolnictwo. Dla XVIII-wiecznych Polaków wykształcenie po prostu przestało być wartością. Szkolne rządy za pomocą kija Wybijające się niegdyś szkolnictwo jezuickie w XVIII wieku skostniało i osunęło się w marazm. W programach nauczania prowadzonych przez zakon szkół obniżono poziom lektury klasyków i usunięto grekę. By utrzymać dyscyplinę, wprowadzono rządy za pomocą kija, ale nie bardzo to pomogło. Uczniowie wywoływali ciągle awantury, nie słuchali i lekceważyli nauczycieli. Powaga nauczyciela zmalała zresztą w całym społeczeństwie, a nauczanie zaczęto uważać za przykry i niewdzięczny obowiązek. lic. CC BY-SA W XVIII wieku jezuickie szkolnictwo w Polsce przeżywało ogromny kryzys. Na ilustracji kolegium tego zakonu we Lwowie, utworzone w 1749 roku. Zobacz również:Polki są koszmarnie brzydkie. To oficjalna opinia największego podrywacza w dziejach!Katastrofa, która mogła zmienić historię. Kościuszko był o włos od śmierci! Kluczami po łapach Na porządku dziennym w oświeceniowych szkołach były kary fizyczne. Tak metody stosowane przez profesora Sebastiana Jana Kantego Czochrona literacko opisuje Piotr Śliwiński w swojej najnowszej książce „Ryngraf”: Czochron znany był z nieco dziwnych, aczkolwiek najmniej uciążliwych kar serwowanych niesfornym uczniom. Miast stawiać ich pod ścianą, karać klęczeniem plecami do klasy, lać trzciną po tyłku lub zawstydzać zawieszoną na piersi tablicą z opisaniem przewiny, preferował skuteczniejsze i natychmiastowe rozwiązanie. Mianowicie wywoływał delikwenta na środek klasy, kazał wyciągnąć przed siebie otwartą dłoń, po czym sięgał po olbrzymi pęk kluczy, które zawsze dźwigał zatknięte za pas, i lał z rozmachem po łapach. Najniższym „wymiarem” kary było jedno uderzenie, po którym uczeń miał wrażenie, że za chwilę odpadnie mu całe ramię. Za większe przewinienia dostawało się co najmniej pięć „łapek”, jak zwał karę profesor. Dewocja, fanatyzm i głupie wierszyki A jakie wartości, można spytać, starała się zaszczepić w uczniach XVIII-wieczna szkoła? Ówczesne programy nauczania mogą wywołać spore zdziwienie. W dziedzinie moralności poprzestawano na sprawach powierzchownych: skłaniano do dewocji i uczono cnotliwości, ale głównie zewnętrznych jej oznak. Przekonywano też do okazywania szacunku i schlebiania możnym. Nie lepiej było z treścią samego nauczania. Najważniejsza była oczywiście nauka religii. Jak pisał ksiądz Jędrzej Kitowicz: Katechizm, czyli nauka religii, była najpierwszą przed wszystkimi innymi. Kary szkolne na tych, którzy się uczyć nie chcieli albo swawolą jaką popełnili, były: niedopuszczenie jedzenia obiadu, klęczenie albo plagi. Nauczanie pozostałych przedmiotów stało na niskim poziomie. Opierało się głównie na wkuwaniu łaciny, na dodatek w sposób mechaniczny i niepogłębiony. W lekturach nie szukano wartościowej wiedzy, a maksym, pożytecznych w dyskusji fraz i błahych ciekawostek. Z kolei za pomocą odpowiednio dobranych utworów poetyckich wpajano uczniom mieszaninę mitologii i katolickiej pobożności. Uczono ich też układać wiersze, ale skupiano się na doskonaleniu skomplikowanej, czasem wręcz „akrobatycznej” formy, a nie na pogłębianiu ich treści. Oto jeden z takich właśnie wierszyków, autorstwa tuza XVIII-wiecznej barokowej poezji, księdza Józefa Baki: Raz zapłaczą, stokroć skaczą, Że już trupa cna chałupa Nie widzi, bo zbrzydzi, „Won gnoju z pokoju!”, Cała płata, tam do kata! Stare grzyby choćby ryby Pożarły, potarły. Brząk łuska, nie łuska! publiczna XVIII-wieczna szkoła na rycinie z epoki. Efekty takiego kształcenia widać było także w sferze polityki. Łatwo dostrzec, ze szkoła uczyła młodzież wszystkich negatywnych zachowań szlacheckich, jakie stały się w XVIII w. przekleństwem Rzeczypospolitej. Wychodzili z niej obywatele przekonani o wyjątkowości swojego stanu i przywiązani do zepsutego ustroju państwa. Nie brakowało wśród nich także religijnych fanatyków. Łacina ponad wszystko Skupianie się na łacinie sprawiało, że szlacheccy absolwenci XVIII-wiecznych szkół byli fanatykami tego języka. Łacina stała się nałogiem szlachty, jak stwierdził pewien historyk. Nie mając w gruncie rzeczy głębszego pojęcia o kulturze klasycznej, popisywano się znajomością łaciny w postaci sentencji i cytatów, a polszczyznę faszerowano licznymi łacińskimi wtrętami. publiczna XVI-wieczna szkoła na miniaturze Hansa Holbeina. Taka „elokwencja” kwitła na sejmikach, w trybunałach i całym życiu publicznym, ale też prywatnym, na ucztach, weselach, chrzcinach i pogrzebach. Bez łacińskiego żargonu wpojonego w szkole, szlachcic nie miał szans poradzić sobie w życiu. Powszechne było przekonanie, że łacina to nasz drugi język narodowy, a szkoła łacińska, ze wszystkimi swoimi wadami, jest najbardziej użyteczną dla narodu instytucją. Jak pisał profesor Stanisław Kot: Celem, do którego przygotowywały niższe lata studiów, była nauka retoryki, pustej, szumnej a nadętej, przesyconej pochlebstwem i panegiryzmem; język polski, dopuszczony do układania mów, listów i komplementów, zanieczyszczony był makaronizmem, to jest domieszką całych zwrotów łacińskich w tekst polski. Fizyka tłustości W tych nielicznych placówkach, w których uczono przyrody i fizyki (jezuici stronili od nauk przyrodniczych) trzymano się ustaleń poczynionych w starożytności przez Arystotelesa. Tak było w pierwszej polskiej naukowej książce z dziedziny fizyki, noszącej barokowy tytuł „Informacya matematyczna rozumnie ciekawego Polaka, Świat cały, Niebo y ziemię, y co na nich iest, w trudnych kwestiach y praktyce, temuż ułatwiająca”, autorstwa księdza Wojciecha Bystrzonowskiego. Można było w niej przeczytać, że świat składa się z czterech elementów: ognia, powietrza, wody i ziemi. A zatem tak, jak uważali starożytni. Wszelkie próby wprowadzenia nowej fizyki spotykały się z gwałtownymi atakami zwolenników arystotelesowskiego widzenia świata. Także język opisu był jeszcze bardzo tradycyjny. Widać to choćby w podręczniku autorstwa księdza Józefa Hermana Osińskiego, zatytułowanym „Fizyka doświadczeniami potwierdzona”. Można w nim było przeczytać o takim oto zastosowaniu termometru: Za powodem thermometru dochodziemy, iakiego ciepła potrzeba do rozpuszczenia różnych tłustości, ztąd bowiem poznaiemy, która strawnieysza, a która mniej strawna. Tłustości zaś rozpuszczają się według thermometrum Farenheit tym porządkiem: Skowronka od 52 gradusów, Krolika, Gęsi swoyskiey, Kapłona, Głuszcza od 69 grad., słonina od 108 grad. […] Stąd się pokazuie, że Skowronki najzdrowsze, po nich Kroliki, Gęsi swojskie, Głuszcze, Kapłony, mięso zaś świnie i słonina nayniestrawnieysze. Bo do roztopienia słoniny większego potrzeba ciepła nad ciepło człowieka. Pseudonaukowe bzdury Inna rewelacja wykładana w XVIII-wiecznych szkołach to obliczenia dokonane przez Jamesa Usshera, anglikańskiego arcybiskupa Armagh i prymasa Irlandii. Obliczył on wiek Ziemi opierając się na Biblii. Z obliczeń tych wynikało, że stworzenie świata nastąpiło wieczorem 22 października 4004 roku przed naszą erą. Natomiast wygnanie Adama i Ewy z raju odbyło się już 10 listopada tego samego roku. Ussher był uznawany za wybitnego uczonego, a jego ustalenia dodawano do licznych wydań Biblii. publiczna Portret Jamesa Usshera, którego wyliczenia były uczone w XVIII-wiecznych szkołach. Dzieło autorstwa Cornelisa Janssensa van Ceulena. Na gruncie krajowym źródłem niezwykłych wręcz bzdur uznawanych za twierdzenia naukowe była pierwsza polska encyklopedia powszechna autorstwa księdza Benedykta Chmielowskiego zatytułowana „Nowe Ateny”. Zawierała zbiór wiadomości z teologii, historii, geografii, polityki, matematyki, zoologii, botaniki, mineralogii i innych dziedzin. Prócz tych wiarygodnych i mających oparcie w nauce, „Nowe Ateny” znajdowało się tam całe mnóstwo informacji bałamutnych i fantastycznych. Autor opisał na przykład geografię rzek piekielnych: Acheronu, Styksu i Lete. Prezentuje też założenia astrologii. Zastanawiał się czy można znaleźć słup soli, w który zamieniła się biblijna żona Lota, czy istniał ptak Feniks, jednorożec i syreny oraz czy salamandra zieje ogniem. Podawał również rozmaite przydatne praktyczne rady, na przykład skuteczne lekarstwo na ból zębów: Kość wyjąć z uda żaby, tą kością zębów się dotykać, przestaną boleć. Oko jaskółcze włożysz do pościeli czyjej, sen mu odbierzesz… dobry sposób na śpiochów. Jak grad odwrócić? Chmurze gradowej pokazać wielkie zwierciadło i przeciwko niej wystawić – kędy inędy obróci się. publiczna „Nowe Ateny”, pierwsza polska encyklopedia, i jej twórca Benedykt Joachim Chmielowski. Dodajmy jeszcze, że w polskich XVIII-wiecznych szkołach długo obowiązywała… teoria geocentryczna, zgodnie z którą to Ziemia stanowiła centrum Wszechświata. Dopiero około 1749 roku pijarzy odważyli się wydrukować w jednym ze swoich kalendarzy fragmenty ustaleń Kopernika, według których to Słońce było w środku, a Ziemia krążyła wokół niego. Wywołało to oburzenie jezuitów, którzy stanowczo wystąpili przeciw takim nowatorskim stwierdzeniom. Zmianę na lepsze w XVIII-wiecznej polskiej szkole przyniosą dopiero reformy wprowadzone przez wizjonera Stanisława Konarskiego. Za jego sprawą, nie bez trudności, w szkołach pijarskich rozpropagowany zostanie nowy sposób nauczania. Bibliografia Stanisław Bednarski, Upadek i odrodzenie szkół jezuickich w Polsce, Wydawnictwo Księży Jezuitów 1933. Peter J. Bowler, Historia nauk o środowisku, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 2007. Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Ossolineum 1951. Stanisław Kot, Historia wychowania, tom I, Wydawnictwo Żak 1996. Stanisław Litak, Historia wychowania, tom 1, Do Wielkiej Rewolucji Francuskiej, Wydawnictwo WAM 2005. Piotr Śliwiński, Ryngraf, Muza 2017. Andrzej K. Wróblewski, Historia fizyki. Od czasów najdawniejszych do współczesności, PWN 2007. Zobacz również Czasem opisujemy wpadki osób które sprzedawały narkotyki w internecie i dały się bez problemu namierzyć organom ścigania. Czasem nie opisujemy, bo nie nadążamy za kolejnymi przypadkami. Ten jednak postanowiliśmy zachować dla potomnych. Na podziemnych narkotykowych bazarach handluje wiele osób i okresowe wpadki jednego czy dwóch dilerów należy uznać za naturalny stan rzeczy. Z reguły wysyłają swoje paczki z tej samej poczty, dają sobie zrobić zdjęcie w automacie ze znaczkami czy zostawiają odciski palców na kopercie. Poniższy przypadek jest jednak jeszcze lepszy – diler poszedł o krok dalej i przez nikogo nie zmuszany opublikował zdjęcia swojego laboratorium. Jak produkuję pigułki AlpraKing, znany producent i dostawca różnych rodzajów pigułek sprawiających, że osoby je zażywające otrzymują złudzenie chwilowej poprawy swojego stanu, jest aktywnym użytkownikiem serwisu Reddit. Już sam ten fakt powinien zapalać czerwoną lampkę w głowach osób troszczących się o swoją anonimowość. AlpraKing jednak najwyraźniej granice swojego poczucia bezpieczeństwa ma w innym miejscu niż większość populacji i kilkanaście godzin temu opublikował trzy zdjęcia swojego – rzekomo już demontowanego – laboratorium. Jak sam twierdzi, jest to miejsce, gdzie wyprodukował miliony tabletek i zarobił miliony dolarów. Jego radosny wpis przyciągnął uwagę wnikliwego badacza podziemnych rynków jakim jest Moustache. Moustache opublikował dla odmiany krótką analizę skali kłopotów, jakie na swoją głowę mógł własnie ściągnąć AlpraKing. Pierwsze zdjęcie przedstawia między innymi regał, pod którym widać torbę na zakupy. Torba ta produkowana jest przez kanadyjską sieć sklepów Metro. Na drugim zdjęciu widać między innymi spory karton (a także worki z chemikaliami brazylijskiej firmy Blanver z widocznymi kodami kreskowymi): Na kartonie widoczny jest numer. Numer ten najwyraźniej jest numerem paczki FedExa dostarczonej w maju do miasta Longueuil w Kanadzie. Do pełnej kolekcji dołączamy trzecie zdjęcie, na którym chyba nie ma (na razie) żadnej widocznej wpadki, choć bez wątpienia może ono pozwolić na potwierdzenie, że konkretne pomieszczenie było kiedyś laboratorium AlpraKinga. Choć jesteśmy zdania, że wyczyn AlpraKinga będzie ciężko pobić, to z drugiej strony jesteśmy raczej pewni, że wkrótce komuś się uda… Rzekome „jaja kleszczy” Początek był niewinnym zdjęciem puszczonym wraz z opisem w internetowy obieg. Ludzie, tak świetnie radzący sobie w wirtualnych zakamarkach, nieco bardziej kulawo zdają sobie sprawę z potęgi danego im narzędzia. Prosty obraz wraz z opisem informującym o zagrożeniu uruchomił mechanizm strachu i nienawiści, który to zakończył się czynną agresją… Do rzeczy więc! Znana już wielu internautom fotografia przedstawiająca czarne, zbrylone i galaretowate skupisko jaj leżących na wyschniętej trawie jakimś cudem zapracowała sobie na miano „jaj kleszczy” bądź też „gniazda kleszczy”. Dla człowieka świadomego to żadna heca. Owe potężne źródło informacji zwane internetem również w obliczu tak zatrważającego zagrożenia przychodzi z pomocą i uwalniającym od strachu oświeceniem. By się uspokoić wystarczy wpisać w Google’a zwrot „tick eggs”(jaja kleszcza) by podejrzeć, jak takowe jaja w rzeczywistości wyglądają. Jak naprawdę wyglądają jaja kleszczy? Ten właśnie moment zasługuje na chwilę zadumy. Powodem jest skala. Zdjęcia które znajdziemy w internecie (te z prawdziwymi jajami kleszczy) przedstawiają bardzo małe okrągłe jajeczka. Rozchodzące się po sieci natomiast ukazuje jaja wielkości już dorosłego i najedzonego kleszcza – mające dobre 4-5 mm. Cóż teraz? Gdyby kleszcze znosiły takie jaja, należało by się ich naprawdę obawiać! Powstałe z tak wielkiego jaja dorosłe kleszczowe monstrum po najedzeniu się miałoby rozmiar zbliżony do piłki do siatkówki! Na co więc patrzymy? Zdjęcie najprawdopodobniej ukazuje nieco wyschnięty żabi skrzek, którego o tej porze roku jest pełno w każdym jeziorze ale też rowie czy zagłębieniu z wodą. Niestety żaby w miłosnych uściskach potrafią dość niedbale wybierać zbiorniki dla przyszłego potomstwa decydując się np. kałuże i inne zbiorniki okresowe. Wiele z tych plam wody wysycha pozostawiając skrzek na pastwę promieni słonecznych. Co naprawdę było na zdjęciu? Opis pod zdjęciem nawołuje do radykalnych czynów – niszczenia, palenia, rozgniatania i zabijania. Każdy internauta może dorzucić coś od siebie. Tu powstaje bardzo groźna fala nienawiści, którą – jak się okazuje – mało kto zweryfikował. Polskie prawo chroni większość płazów zwłaszcza w okresie godów. Dotyczy to zarówno dorosłych stworzeń, jak i młodych a także jaj! Zatem niszczenie ich i zabijanie jest niezgodne z prawem . Płazy są w Polsce chronione! Co z tymi które chronione nie są? Cóż… Każdy człowiek z empatią we właściwym miejscu zna odpowiedź na to pytanie. Ciekawą inicjatywą wyjaśniającą konieczność ochrony zwierząt wykazało się Vancouver Aquarium promując swoją wystawę żab. Seria plakatów dobitnie uświadamia rolę tych płazów w naszych życiach. Warto przyjrzeć się plakatom „if frogs go extinct you’ll notice” („jeśli żaby wyginą, zauważysz to”). Są też pośród tego chaosu głosy rozsądku – ludzie rozważają, czy na nieszczęsnym zdjęciu jest żabim skrzek, rybia ikra lub resztki jakie zostawiają myszołowy po żerowaniu. Tu każdy wnosi swoje logiczne argumenty i dyskusja odbywa się raczej w spokoju, a nie w chaosie i dezinformacji jak w przypadku „kleszczowej nagonki”. Dlaczego powstał ten „łańcuszek” i dlaczego nie będzie on ostatnim? Ludzie od zawsze potrzebowali pewnej dawki grozy podczas wspólnych rozmów. Tworzenie nowych potworów i wspólnych wrogów jednoczyło. Niegdyś odbywało się to przy ogniskach, gdzie siadały całe rodziny bądź wędrowcy i opowiadano sobie straszne historie. Dziś ogniska i realne spotkania w większości zastąpił internet. To w nim straszymy się rekinami ludojadami, gigantycznymi wężami i innymi stworzeniami czyhającymi na nasze życie. Prawdę pokazują dopiero twarde fakty – o wiele więcej ludzi ginie każdego roku stratowanych przez krowy niż zabitych przez rekiny. 725 000 osób umiera w wyniku chorób przenoszonych przez komary, 25 000 zostaje zabitych przez psy, a ponad 475 000 ginie za sprawą innych ludzi. Pokazuje to jasno jak fakty odbiegają od obaw. Sam wybierasz po której stronie jesteś – wiedzy czy owczego pędu. Autorką tekstu jest Martyna Marylin Rosa. Czego u nas szukaliście?gniazdo kleszczy