Runa Perthro to rzucanie kośćmi po uprzednim wymieszaniu ich w kubku. Przygotowanie, wybór i decyzja, karma oraz przeznaczenie, tajemnica i radość z iluzji tego, co chcemy zobaczyć, zamiast tego, co istnieje naprawdę. Runa jest opisem prawa przyczyny i skutku, odkrywa karty, którymi gra nasze życie, pokazuje mądrość i odpowiednie Informacje te, tak głęboko zakotwiczyły się w twojej podświadomości, ze zacząłeś wierzyć, że jest to prawda, a twoja naturalna pewność i wiara w siebie zostały zupełnie rozbite. To nie koniec świata, te puzzle można jeszcze poskładać. Edukacja cyfrowa to szybko rozwijająca się dziedzina. Jak opierać się o konkrety, pomiar i dane ilościowe, żeby tworzyć lepsze treści cyfrowe? | Adult Learning in Europe Uzupełnij tabek. Jarzębina to owoc jarząbu pospolitego. To mate czerwone kulki zebrane w kępki … Rosną na całym drzewie i stanowią jego ozdobę, Jarzębina stanowi pożywienie ptaków, takich jak: gil, drozd, jemiołuszka, jarząbek, oraz zwierząt leśnych, np. samy czy borsuka. Po pierwsze, odnoszę wrażenie, że prognozy NBP sprawdzają się nieźle, kiedy inflacja jest stabilna. I najlepiej jak mieści się w pobliżu celu. Tak było w latach 2017-2020. Po drugie, rzuca się w oczy tendencja do kończenia ścieżki inflacji każdej z projekcji w okolicach 2,5%. Pokozłować, złapać piłkę, wrzucić do kosza. Pokozłować, złapać piłkę, wrzucić do kosza…. Setki, tysiące, miliony razy. Im częściej to robił, tym lepszy w tym się stawał. Im lepszy w tym się stawał, tym czuł się pewniejszy siebie. Im bardziej był pewny siebie, tym chętniej ćwiczył. Tak to działa. Wierzyć w Boga oznacza żyć według Jego słów. „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają.” (List do Hebrajczyków 11,6) Jeśli w to wierzę, to jestem w odpocznieniu. Wiara nie oznacza, że odczuwam czy rozumiem, iż tak jest. Czy warto być przesądnym? Według mnie nie, bo wiara w przesądy to wiara w magię. Tak naprawdę przesądy to wykonywanie pewnych czynności, które zapobiegają nieszczęściu lub czynności, które zapewniają szczęście. Dla mnie osoba, która jest wierząca czyli chrześcijanin nie może być przesądna, bo wtedy grzeszy przeciwko Część z nich potrzebuje nie tyle przepowiedni, co wsparcia emocjonalnego – wyjaśnia w rozmowie ze Śląskim Biznesem Joanna Czerny, czyli wróżka Cesaria z Rudy Śląskiej, z wykształcenia pedagog, z powołania ezoteryk, od niedawna członkini Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach. Oceń publikację: + 2 - 27. 66pTuZ. Los. Wiara w przeznaczenie polega na przeświadczeniu, że każdy człowiek ma jakiś konkretny, osobisty los, którego nie może zmienić. Zwolennicy tej teorii uważają, że działanie losu uwidacznia się już w chwili urodzenia – to przeznaczenie decyduje bowiem o tym, że przychodzimy na świat w tej, a nie innej rodzinie. Od dawna wiadomo, że nie rodzimy się jako przysłowiowa „czysta karta” do zapisania, ale posiadamy wrodzone predyspozycje do określonych zachowań, a nawet chorób. W pewnym sensie odkrycia genetyczne potwierdziły więc, że każdy nosi w sobie jakieś przeznaczenie. Jednak wiara, że wszystkie nasze losy zostały zapisane w gwiazdach jest już sprawą czysto Teorią przeciwną do wiary w działanie losu jest przeświadczenie, że wszystko, co wydarza się w naszym życiu, to dzieło przypadku. Przypadkiem wybieramy tego, a nie innego partnera, przypadkiem spotykamy na naszej drodze różnych ludzi. Z pewnością trudno obalić podobny pogląd, ale niewielu ludzi wyznaje go w skrajnej postaci. Oznacza on bowiem, że w ludzkim życiu nie ma żadnego nadrzędnego sensu z wyjątkiem tego, który sami mu nadajemy. Wolna wola. Jeszcze inną koncepcją jest z kolei pogląd, zgodnie z którym człowiek dysponuje wolną wolą i sam tworzy swoje życie. To nie przeznaczenie, ani przypadek decydują o konkretnych wydarzeniach, ale my sami. Co ciekawe, w doktrynie chrześcijańskiej koncepcja wolnej woli współistnieje z wiarą w proroctwa i ludzkie przeznaczenie, którego autorem jest Bóg. Tłumaczy się to tym, że pomimo iż człowiek posiada wolną wolę i możliwość wyboru, Stwórca i tak wie, jaki ów wybór na to psychoanaliza? Ciekawą interpretację ludzkiego przeznaczenia przedstawia z kolei psychoanaliza. Według niej człowiekiem sterują bowiem podświadome popędy i kompleksy z dzieciństwa, więc decyzje, które podejmuje, nie mają charakteru świadomego. Oznacza to, że wcale nie jesteśmy wolni w swoich wyborach, ale nasze działania są zdeterminowane. W pewnym sensie możemy więc tu mówić o przeznaczeniu. Polega ono na tym, że według psychoanalizy, całe nasze dorosłe życie nie jest niczym innym, jak przepracowywaniem wydarzeń z dzieciństwa. Jest zatem zamkniętym kołem, w którym wszystko wydarza się w najwcześniejszym okresie, a potem ciągle do nas powraca. “Taka karma”, “Bóg tak chciał, “widocznie tak musiało być” – ile razy słyszałem podobne idiotyzmy w sytuacjach, które zależały w dużej mierze od podmiotu je wypowiadającego i które prędzej czy później, próbując jeszcze i jeszcze można było przekuć w sukces. Ale po co? Lepiej wytłumaczyć to sobie boską wolą, karmą czy kalwinistyczną predestynacją, które to rzekomo sugerują, że choćby nie wiem co, jeśli coś nie jest Ci przeznaczone, to choćbyś stawał na męskim organie rozrodczym i robił na nim bączki, nic nie wskórasz. Czy to nie brzmi idiotycznie? Czy warto wierzyć w przeznaczenie? Oczywiście, że brzmi i to bardzo. Zauważ, że znaczna część rzeczy, sytuacji i zdarzeń, których jesteśmy aktywnymi, bądź biernymi uczestnikami w ogromnej mierze zależy od nas w sobotę na miasto i Ty decydujesz co robisz. Możesz iść do pizzerii, wypić piwo bezalkoholowe i wrócić przed 22:00. Możesz również upić się jak świnia na jakiejś imprezie, iść do ubikacji z nowo-poznaną dziewczyną dla przeprowadzenia empirycznego eksperymentu z użyciem jej miejsc intymnych w celu zdobycia praktycznych materiałów dla pisanej właśnie pracy magisterskiej z biologii, sytuacja może się wymknąć spod kontroli, Durex może, wbrew temu co jest napisane na opakowaniu, nie okazać się extra safe i zostaniesz tatusiem lub mamusią, co wywraca Twoje życie o 180 stopni. Możesz także zabrać ze sobą nóż kuchenny, który dostałeś od Lidla za uzbierane naklejki, wejść do najbliższego monopola i dla kaprysu poderżnąć gardła wszystkim blondynkom stojącym w kolejce, ot tak dla podwyższenia stężenia IQ w okolicy. Czy to Ci było przeznaczone? Nie, masz dużo więcej opcji do wyboru. Mimo, że jestem agnostykiem, a instytucja kościoła jest, według mnie, potrzebna w takiej samej mierze co prostytutce majtki, rybie ręcznik, a ptaku spadochron, to w kwestii roli przeznaczenia w naszym życiu zgadzam się ze stanowiskiem kościoła całkowicie. Wiara mówi, że Bóg absolutnie nie narzuca nam jedynej słusznej ścieżki życia, która nie ma na swojej drodze żadnych skrzyżowań, gdzie możemy zmienić kierunek nie byłoby nielogiczne, gdyby Bóg już na początku naszego życia obmyślił nam cały jego przebieg sam, a potem miałby do nas pretensje, że potoczyło się ono tak, a nie inaczej w przypadku, gdy nie podporządkowywaliśmy się jego woli? Czy Bóg stwarzając pedofila i wybierając mu takie przeznaczenie może mieć do niego pretensje za gwałty w toalecie Disneyland’u na dziewczynkach z różowymi kokardkami na głowie? Jeśli tak by było, to ta religia byłaby jeszcze bardziej popieprzona i nielogiczna niż wydawało mi się to do tej pory. Wiara w przeznaczenie zakłada, że istnieje wyższa siła lub istota, która określa z góry, co będzie. Tylko po co? Dla swojego własnego tajemniczego celu? Może to Bóg albo jakiś kosmiczny byt, którego jeszcze nie poznaliśmy, lub świadomość samego wszechświata. I w świetle takiej teorii wychodzi na to, że gatunek ludzki to marionetki. Trudno uwierzyć w przeznaczenie, skoro mamy wolną wolę. Sprawdź też: Czy otwarte związki są normalne? A co z przeznaczeniem w miłości? Czy jesteśmy przypisani do jednej, konkretnej osoby i tylko z nią możemy być szczęśliwi? Oczywiście, że nie. Emigrując do UK w poszukiwaniu lepszego życia właśnie tam znajdziesz osobę, z którą spędzisz resztę życia. Zostając w Polsce, znajdziesz ją w Polsce. Trzeba dodawać coś więcej? Przeznaczenie to dobra wymówka Stało się, więc powiem, że tak miało być. Jakże to wygodne, jakże sprytne i jakże debilne zarazem. Akceptowanie i wiara w to, że i tak będzie, co ma być to świetny demotywator do jakichkolwiek działań, bądź próbowania ten jeden kolejny sytuację, gdy po raz pierwszy rozpinałeś dziewczynie stanik? Bardzo prawdopodobne, że pierwsza czy druga próba okazała się porażką. Gdybyś wtedy zwalił wszystko na los i przeznaczenie, a w Twojej głowie rozbrzmiewałyby teksty typu “no cóż, widocznie tak miało być” to nigdy nie widziałbyś i nie dotykał jednej z najpiękniejszych rzeczy na tym świecie – damskich cycków, a i dziewczynie nie sprawiłbyś żadnej przyjemności. Nie dajmy się omamić tym głupim powiedzonkom i nie powtarzajmy ich bezmyślnie, a co najgorsze nie postępujmy według nich. Oczywiście, że wygodniej powiedzieć jest, że tak miało być zamiast zacisnąć zęby i spróbować jeszcze raz, ale chyba nie tędy droga, prawda? “Przeznaczenie – wymówka głupca w chwili klęski.”Ambrose Bierce Spodziewam się argumentów mówiących, że jednak nie na wszystko mamy jednakowy wpływ, a na niektóre rzeczy nasz impakt jest wręcz zerowy. Oczywiście, całkowicie się z tym zgadzam. Nie możesz przewidzieć czy jutro stojąc późnym wieczorem na przystanku tramwajowym nie podejdzie do Ciebie grupka łysych chłopaków w szalikach Widzewa celem skorygowania Twojej sylwetki i owalu twarzy. Nie wiesz czy na tym samym przystanku nie wpieprzy się w Ciebie kierowca, który wraca właśnie z imienin kumpla i zapomniał, że ma 4 promile w wydychanym powietrzu, bo tak na prawdę w tym momencie niewiele pamięta. Jasne, tego nie przewidzisz. Chodzi mi o to, żeby w przypadku sytuacji, na które masz realny wpływ nie tłumaczyć swoich niepowodzeń przeznaczeniem, kastrując się z jakiejkolwiek motywacji do działania Nie wierzę w przeznaczenie, bo decyzja należy do mnie Od zawsze denerwowało mnie zwalanie niewygodnych sytuacji, zdarzeń czy zbiegów okoliczności na przeznaczenie. Czy moim przeznaczeniem jest pisanie tego bloga? Nie, po prostu wpadłem na pomysł, że może być to fajny sposób na spędzanie czasu, przy okazji rozwijając się i łapiąc kilka fajnych znajomości. No dobra, tak naprawdę skusiła mnie do tego perspektywa lejącej się drogiej teqiulii po mojej klacie, którą z namiętnością i drapieżnożcią w oczach zlizuje cycata brunetka, która chciała zweryfikować mój temperament na blogu i porównać go z tym w realu. Wszechświat jest rządzony przez stały zestaw praw fizycznych i jest jest mój wybór. W każdej chwili mogę zrobić delete i wypieprzyć w kosmos wszystko, co do tej pory było Ci tu dane zobaczyć i nie zobaczyłbyś mojej zakazanej mordy już nigdy w życiu. Nie zrobię Ci jednak tej przyjemności i zostanę. Czemu? Bo tak zdecydowałem. Ja, a nie jakieś pieprzone przeznaczenie… Nie-na-tematNa świecie pandemia wirusa SARS-Cov-2. Dwa ponieważ jeden to nic innego jak SARS-Cov, który wywołał epidemię SARS (ang. severe acute respiratory syndrome), czyli zespołu ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej w 2003 roku. A właściwie w 2002 r., z tymże władze Chińskiej Republiki Ludowej rozstawiły blokadę informacyjną i powiadomiły Światową Organizację Zdrowia (WHO) dopiero trzy miesiące od wykrycia pierwszych więc w fotelu i myślę sobie, że w dość prosty sposób mogę się wstrzelić w pewną niszę rynkową, mianowicie napiszę krótki tekst nie-na-temat. Nie-na-temat koronawirusa, którego już wszyscy mamy dosyć. W żaden sposób nie bagatelizuję problemu, natomiast sądzę, że tak jak nie samym chlebem żyje człowiek, tak też nie od samego koronawirusa umiera. W następnych akapitach podzielę się tym, co w tym całym niespokojnym świecie daje mi jakiś dziwny, wewnętrzny spokój. Kogo obchodzi moje życie?Kogo obchodzi moje życie? Jestem takim szczęśliwcem, że mogę teraz wymienić po przecinku kilkanaście imion, za którymi stoją realni ludzie, którzy wolą abym istniał, niż abym przestał istnieć. Jednak to nie jest ostateczną odpowiedzią na pytanie – mogę przecież sobie wyobrazić, że w jakichś tragicznych okolicznościach wszystkie wymienione osoby giną i zostaję na świecie sam. Ktoś powie, że to nie tylko czarny, ale i mało realistyczny scenariusz… czyżby? A nawet jeśli, to wystarczy faktycznie abym zapadł na amnezję i nagle realnie jestem sam na świecie. Ponadto nie każdy jest takim szczęściarzem, niektórzy może mają tylko jednego bliskiego przyjaciela, córkę, syna, męża, brata, siostrę lub przyjaciela innego gatunku. Inni z kolei są sami – stale czy choćby – niezależnie od tego czy jesteśmy sami, czy towarzyszy nam ktoś miły – Wszechświat jest bardzo nieprzyjaznym uniwersum w jakim przyszło nam żyć. Jesteśmy bytami fizycznymi i dlatego podlegamy pod te same reguły gry co inne obiekty fizyczne. Prawa fizyki nie są życzliwiej usposobione względem mnie niż np. względem fizyczność jest jedną z bardziej unikalnych, bo jak na razie nie potwierdzono, aby gdziekolwiek indziej we Wszechświecie istniała taka materia fizyczna, która działa na rzecz samej siebie – co w skrócie nazwać możemy materią ożywioną. Oznacza to jednak, że podlegamy również tym samym regułom gry co inne organizmy na naszej planecie – czy nam się to podoba czy nie. Świat przyrody nie jest dla człowieka bardziej przyjazny niż dla zagrożonych gatunków czy ścinanych zauważyć, iż nie jesteśmy jedynie materią ożywioną, ale również świadomą i to świadomą na najwyższym ze znanych nam poziomów funkcjonowania. Inaczej mówiąc, wiemy coś o sobie, coś czego nie wie kamień i czego nie wie drzewo. Nawet w królestwie zwierząt zajmujemy szczególne miejsce i chociaż delfin oraz szympans są sprytnymi, samoświadomymi bestiami, to jednak wszystko nam podpowiada, że człowiek dysponuje jakimś szczególnym rodzajem tej zdolności, który wykracza daleko poza doświadczenie pozostałych właśnie samoświadomość pozwoliła ludzkości wydać na świat dzieła geniuszy, takie jak: Fantazja Impromptu cis-moll op. 66 Fryderyka Chopina, Świątynia Pokutna Sagrada Familia Antoniego Gaudiego, Ogólna Teoria Względności Alberta Einsteina czy choćby język polski (autor nieznany; nie przyznał się). Jednak… ta sama samoświadomość jest również źródłem lęku egzystencjalnego. Czym jest lęk egzystencjalny?To na przykład uczucie przemijania, szczególnie doświadczane w momencie śmierci kogoś bliskiego, własnej choroby śmiertelnej czy zwykłego starzenia się. To również pytanie o sens życia, które zadajemy szczególnie w momencie cierpienia (po co się męczyć?), albo wtedy gdy podejmujemy życiowe decyzje (takie jak wybór szkoły, pracy, partnera czy miejsca zamieszkania) lub gdy żałujemy dotychczas podjętych wyborów. Lęk egzystencjalny może objawiać się także pustką, uczuciem nicości, niepokojem, dezorientacją, niepewnością, wątpliwościami i jeszcze na kilka innych tego nie ujmować lęk egzystencjalny sięga do sedna naszego istnienia i wyzywa na pojedynek nasze poczucie sensu życia. W takiej sytuacji mamy w zasadzie dwa wyjścia – przejść obok, zagłuszyć lęk poprzez rutynę codzienności lub podjąć rękawicę rzuconą nam przez samoświadomość. Jeśli nie zadowalamy się potocznością podejmiemy się próby odpowiedzi na tzw. pytania egzystencjalne, musimy jednak pamiętać, że poszukiwania sensu są jak rejs po nieznanych wodach i nie wiemy gdzie ostatecznie dopłyniemy w naszych rozważaniach. Jeśli idzie o mnie to wolę jednak utknąć na środku morza pytań niż nigdy nie opuścić portu dnia powszedniego. Coś musi być, Ktoś chyba jest nad nami… Jak zapewne większość z Was już wie, jestem teistą, co oznacza, że wierzę, iż istnieje jakiś rozumny Byt, który nie tylko stworzył świat, ale również w nim działa. W naszej kulturze ten Byt zwykło się nazywać Bogiem chociaż w rozważaniach egzystencjalnych wolę nie odwoływać się do języka religijnego. Religia kojarzy się bowiem z jakimś konkretnym obrazem Boga, a niejednokrotnie również z pewną organizacją religijną. Jednak w moim życiu religia nie jest tożsama z wiarą w istnienie działającego Stwórcy, tzn. że mógłbym nie utożsamiać się z żadną religią, ale dalej wierzyć w Stwórcę. Dlatego w dalszych partiach tego tekstu nie będę posługiwał się słowem Bóg, chociaż osoby wierzące mogą bez problemu korzystać z tej kategorii. Prawdą jednak jest, że ludzie dzisiaj są coraz mniej religijni w tradycyjnym rozumieniu – młodzież i młodzi dorośli coraz rzadziej kontynuują wiarę rodziców i dziadków, a ci drudzy w zasadzie bardziej niż wiarę kultywują tradycję i politykę Kościoła. Jednak jedni i drudzy niejednokrotnie są skłonni powiedzieć, że Coś tam jednak jest, albo że Ktoś jednak czuwa nad nami. Skoro przypuszczamy, że jest, to możemy Go nazwać Bytem, a napisałem od wielkiej litery, bo jeśli ten Byt jest pierwszy i stworzył wszystko, to możemy założyć, że należy Mu się choćby formalny szacunek, taki jakim darzymy prawomocnie wybrane władze państwa czy wybitnych naukowców, artystów i sportowców. Oswoić WszechświatJak już wspomniałem jesteśmy obiektami fizycznymi, biologicznymi oraz samoświadomymi, przez co borykamy się z trudnościami na tych trzech poziomach. Jednym ze sposobów oswojenia sobie chłodnego i nieubłaganego Wszechświata jest wiara w to, iż ma on dobrego, mądrego i skutecznego Stwórcę. Specjalnie nie używam teraz terminów zaczynających się od przedrostka wszech ponieważ będziemy mieli z nimi więcej problemów niż pożytku; a po co komplikować…?Czy faktycznie taki Byt istnieje? Nie można tego udowodnić, bo gdyby można było to ludzie wierzący już dawno udowodnili tym niewierzącym i pojęcie ateizm czy agnostycyzm byłoby synonimem dzisiejszego płaskoziemiec czy antyszczepionkowiec. Jednak to, iż czegoś nie można udowodnić jeszcze nie jest wystarczającym powodem, aby w coś nie wierzyć. Wierzymy np. w to, że oprócz nas istnieją inne umysły, albo że nasze wspomnienia są autentyczne. Nie możemy jednak udowodnić tego, że w tej chwili nie dzieje się jeden wielki sen, tak jak to ma miejsce w naszych nocnych marzeniach sennych. Albo też nie jesteśmy w stanie udowodnić tego, że nie jesteśmy androidami z wbudowaną pamięcią wsteczną i właśnie w tej sekundzie zostaliśmy włączeni sądząc, że żyjemy już X lat, mając wgrane fałszywe jakiej więc podstawie rozstrzygnąć czy należy wierzyć w Stwórcę czy nie? Od pewnego czasu porzuciłem mrzonki o dowodzie na istnienie Boga – kto sądzi, że coś takiego istnieje, to zapewne nie poświęcił problemowi większej uwagi, albo obraca się tylko wokół ludzi już wierzących, co w sumie nie jest zbyt rozwojowe. Doszedłem do wniosku, że od swoich przekonań światopoglądowych wymagam spełnienia dwóch kryteriów – możliwości logicznej oraz praktyczności. Czy wiara ogłupia?Zaznaczam, że chociaż porzuciłem poszukiwania dowodu na istnienie Stwórcy nie zaprzestałem rozmyślań o Nim. Moje wysiłki skupiły się na pytaniu: Czy mogę wierzyć w Stwórcę i jednocześnie być uznany za człowieka rozumnie myślącego? Pod wyrażeniem myślenie rozumne kryją się zazwyczaj trzy elementy: (1) logika, (2) nauka i (3) zdrowy rozsądek, zwany też potocznym utrzymać Tekst w pewnych ramach objętościowych nie mogę pozwolić sobie na wykazanie argumentacji w zakresie tych trzech aspektów rozumności. Mogę jedynie powiedzieć, iż moje dotychczasowe, dwuletnie badania doprowadziły mnie do wniosku, iż wiara w istnienie dobrego, mądrego i skutecznego Stwórcy jest możliwa. Nie ma przesłanek logicznych, naukowych czy płynących z potocznego doświadczenia, które kazałyby odrzucić taką wiarę jako niemożliwą (nielogiczną, nienaukową czy nie-zdroworozsądkową). Co więcej, oprócz tego, że mogę wierzyć w (takiego) Stwórcę dostrzegam pewną namacalną praktyczność takiej wiary. Czy wiara się opłaca?Na czym polega owa praktyczność wiary w Stwórcę? Wracamy do pojedynku między mną a samym sobą, tzn. do lęku egzystencjalnego, którym zaraziła mnie samoświadomość. Czy moje życie ma jakiś cel? Czy moje życie ma jakąś wartość? Czy warto przechodzić trudy i cierpienia życia? Skoro wszystko w tym świecie przemija, to czy istnieje coś pewnego? Czy miłość jest warta cierpienia rozłąki? Czy jest nadzieja na lepsze jutro? W zasadzie na każde z tych pytań (i jeszcze kilka, których mi się już nie chciało pisać) możemy udzielić pozytywnej, twierdzącej odpowiedzi. Jednym z dobrych sposobów jakie dotychczas poznałem jest wiara w dobrego, mądrego i skutecznego Stwórcę, Byt Pierwszy, który ma jakiś pomysł na ten świat. Weźmy na przykład obecną sytuację, czyli pandemię wirusa SARS-Cov-2. Za oknem panują dwa wirusy – biologiczny i społeczny, zwany także paniką. Podobno ktoś wczoraj pobił się w supermarkecie Biedronka, w Siedlcach… domyślam się, że oboje uczestnicy bójki robili zapasy na okres nie jestem fanem paniki, to jednak trochę się tego wszystkiego obawiam. Skąd taki strach? Zawsze staram się założyć najgorszy możliwy scenariusz. I nie dlatego, że jestem jakimś pesymisto-nihilistą, nic z tych rzeczy. Po prostu nie lubię być zaskoczony przez okoliczności, a więc jeśli pomyślę i wyobrażę sobie najgorszy możliwy scenariusz łatwiej mi go będzie znieść, gdy faktycznie się ziści, a jeśli się nie wydarzy to znaczy, że mogę się jedynie pozytywnie zaskoczyć. W tym przypadku tej naszej pandemii trochę trudno pomyśleć dosłownie najgorszy scenariusz, bo wyobraźnia praktycznie jest w tym aspekcie nieograniczona… wystarczy przypomnieć sobie kilka filmów apokaliptycznych i postapo, aby nabrać respektu do niewiedzy jaka się przed nami rozciąga. I chyba to jest faktycznie źródłem mojego strachu – nie wiem do końca czego najgorszego się tym wszystkim jednak z pomocą przychodzi mi wiara w Stwórcę. Jeśli jest jakiś Projektant tego całego zamieszania, które zwykliśmy nazywać światem, albo życiem to dobrze byłoby od razu założyć, że jest dobry, mądry i skuteczny. Rozumiem, że największym argumentem ateistycznym jest zło na świecie oraz że kłóci się ono przynajmniej z jednym z tych trzech atrybutów. Jednak ja nie wierzę w Stwórcę bo tak trzeba, albo że nie jestem w stanie wyobrazić sobie świata bez Stwórcy. Wierzę, bo chcę wierzyć, ponieważ mam z tego wymierną wiary w Stwórcę, czy Boga, wcale nie czyni świata lepszym, skala zła się nie pomniejsza, a ludzie z automatu nie stają się bogatsi, zdrowsi czy szczęśliwsi. Rozumiem, że w religiach mają miejsce różne niekonstruktywne zjawiska, czy nawet patologie – pamiętajcie jednak, że ja w tej chwili nie mówię o religii, a o samym przekonaniu, o wierze! Przeznaczenie? Dobra, wracamy na ziemię – wokół mnie szaleje wirus i panika w obliczu których samoświadomość znowu wzbudza lęk egzystencjalny. Jednak w tej samej samoświadomości oprócz lęku istnieje również pojęcie dobrego, mądrego i skutecznego Stwórcy, który zaczyna równoważyć nierówną walkę pytań bez odpowiedzi. Jeśli istnieje, albo przynajmniej może istnieć taki Byt, który nad wszystkim czuwa i w jakiś niezrozumiały oraz niewidoczny sposób realizuje swój plan – zwany niekiedy przeznaczeniem – to ja chcę w taki Byt wierzyć. Oznacza to, że nie jestem w tym wszystkim sam, że Wszechświat nie jest już tylko chłodnym i niebezpiecznym miejscem, ale jest również pewnym zadaniem, równaniem matematycznym, placem budowy czy piłką w grze, której wynik jeszcze nie jest przesądzony. A czego potrzeba człowiekowi w trudzie życia jak nie właśnie nadziei? Tak więc pomimo pewnego lęku, który jednak tu i ówdzie się odzywa, myślę sobie: Co ma być, to będzie. To znaczy, że ufam, iż ten Rozgrywający – dobry, mądry i skuteczny Projektant, Programista – obmyślił wszystko jak należy, a to co się dzieje wpisane jest w rachunek zysków i strat. Jeśli tak, to jest nadzieja, że summa summarum wszystko zakończy się najlepiej jak to możliwe. Z takim przekonaniem nie tylko łatwiej się umiera (jak sądzę), ale również łatwiej się żyje.